| Źródło: MetropoliaBydgoska.pl, Fot. Poglądowe
Jakie tajemnice kryje Dolina Śmierci?
Na wycieczkę do Doliny i historyczną prelekcję przyszło około stu osób. Ta liczba zaskoczyła organizatorów i jednocześnie pokazała, że bydgoszczanie chcą poznać tajemnice związane z Doliną Śmierci. A tych, jak wynika z opowieści Drozdowskiego, jest wciąż bardzo dużo.
Wstępem do historii fordońskiego miejsca kaźni było przytoczenie przez historyka jednego z powodów, wskutek którego temat Doliny wciąż budzi kontrowersje i skłania do rozważań. Chodzi oczywiście o wznowienie przez Instytut Pamięci Narodowej śledztwa w sprawie mordów dokonanych w 1939 roku. Powinno ono wyjaśnić też powody szybkiego zakończenia ekshumacji w 1947 roku.
– Śledztwo rozpoczęło się na dobre w tym roku. Z tego, co wiem, idzie jednak w ślimaczym tempie. Na przełomie września i października wydam książkę na ten temat, która opisze to, co działo się w 1939, 1945 i 1947 roku. Po przejrzeniu kilkudziesięciu tysięcy dokumentów mogę śmiało powiedzieć, że większość rzeczy, które do tej pory państwo wiedzieliście i słyszeliście o Dolinie Śmierci, to nieprawda – zaczął Drozdowski.
Dlaczego w wymienionych datach pojawia się rok 1945? Jak przekazał historyk to właśnie w tym roku dokonano pierwszych ekshumacji. Nie wiadomo, kto za nią odpowiadał – przy jej przeprowadzaniu obecni byli jednak żołnierze. Relacje świadków tamtych dni wskazują też na to, że po zakończeniu II wojny światowej na terenie Doliny przez kilka nocy było słychać odgłosy strzałów. Później okolicznych mieszkańców odwiedzili oficerowie Urzędu Bezpieczeństwa – niektórzy z nich zostali przesłuchani. Rodziny tych osób opowiadają, że po wizycie w siedzibie UB ich krewni nie chcieli już mówić o tym, co przeżyli.
Celem śledztwa IPN jest zweryfikowanie, ile osób faktycznie zostało zamordowanych przez oddziały hitlerowskie w 1939 roku. W obiegu publicznym wciąż pojawiają się niesprecyzowane liczby – na górującym nad Doliną pomniku widnieje napis o 1200 ofiarach, a sam Instytut publikował informacje o trzech tysiącach zabitych. Drozdowski apelował do IPN o wykonanie badań georadarem, a także oferował, wraz z archeologiem Robertem Grochowskim, samodzielne przeprowadzenie badań. Prokuratorzy IPN nie są jednak zwolennikami wykorzystania georadaru – teren chcą sprawdzić, wykorzystując do tego wojsko. – Dopiero takie badania pokażą nam, czy tych 309 ekshumowanych to już wszystkie ofiary. Jeśli nie, będzie to tragedia, ale zarazem zwycięstwo, bo oddamy tym osobom należną im cześć – przekonuje Drozdowski.
Mordów w Dolinie dokonali członkowie Selbstschutzu – niemieckiej organizacji paramilitarnej oraz Einsatzkommando i Einsatzgruppe. Ponadto wspierał ich Wehrmacht. Na początku osoby, które zostały uznane za wrogów Trzeciej Rzeszy, rozstrzeliwano w Tryszczynie. Później Niemcy zaczęli jednak poszukiwania nowego miejsca, gdzie mogliby dokonywać kolejnych mordów. Ich wybór padł na wzgórza miedzyńskie w pobliżu Fordonu, znajdujące się blisko miasta, a jednocześnie na uboczu skupisk ludzkich.
Pierwszej eksterminacji w Dolinie dokonano 10 października 1939 roku. Jak opowiadał Drozdowski, Niemcy po wykonywaniu rozstrzeliwań udawali się do restauracji w Fordonie, w której do końca dnia pili alkohol. W ten sposób chcieli „zagłuszyć sumienie”. Ofiary były przewożone w pobliże hangaru lotniska szybowcowego. Następnie były prowadzone do wykopanych już rowów. Śmierć następowała w wyniku strzału w potylicę bądź uderzenie kolbą.
Na ten moment możemy być jedynie pewni tego, że na terenie Doliny ekshumowano wspomnianych 309 ciał. Rozpoznano zaś jedynie 40 ofiar. W identyfikacji pomagały przedmioty, które znajdowano przy pomordowanych – jedną z nich poznano po ołówku, jaki znaleziono w kieszeni jej ubrania. Nie jest też prawdą to, co głosi jedna z tabliczek widniejących na pomniku – w Dolinie nie zamordowano 400 osób z Golubia i Dobrzynia narodowości żydowskiej. Prawdą jest, że 200 Żydów z tego rejonu przewieziono do Bydgoszczy, ale ich egzekucja miała miejsce w Tryszczynie.
– Oficjalna data ekshumacji to okres od 28 kwietnia do 2 maja 1947 roku. Jest ona nieprawdziwa. Przez te cztery dni (wyłączając 1 maja – dod. red.) w Dolinie pracowały jedynie komisje sądowo-lekarskie, które przeglądały ułożone zwłoki i spisywały raport. Skupiano się na tym, jakie mają cechy szczególne i jak wyglądają obrażenia czaszki. Gdy przejrzymy prasę, czego historycy zazwyczaj nie robią, to znajdziemy choćby wzmiankę z 13 kwietnia, w której czytamy „Od kilku dni trwają już ekshumacje w Dolinie Śmierci”. Przyjmuję, że prace na tym terenie prowadzono co najmniej od 10 kwietnia – wskazywał Drozdowski.
Bydgoski historyk przekonuje, że pojawienie się w obiegu daty 28 kwietnia wiąże się z tym, że tego dnia na teren ekshumacji dopuszczono rodziny pomordowanych. Wątpliwości co do liczby ofiar pojawiają się także po analizie materiałów prasowych oraz zdjęć z mszy upamiętniającej pomordowanych, która odbyła się 10 maja 1947 roku na Starym Rynku. Wówczas na płycie placu ustawiono 75 trumien, choć prasa wspominała wcześniej o tym, że potrzeba było ich aż 300. Należy pamiętać, że spośród 75 trumien, które zostały później przeniesione na Cmentarz Bohaterów Bydgoszczy na Wzgórzu Wolności, jedynie w 39 złożono pojedyncze ofiary (jedna z ekshumowanych osób została pochowana na innym cmentarzu) – w pozostałych umieszczono po pięć zwłok naraz.
Podczas zwiedzania głos zabrała także wnuczka jednej z ofiar. Podczas poruszającej opowieści pokazała dzienniki jej dziadka oraz grypsy, które przekazywał rodzinie podczas niewoli w bydgoskich koszarach. – Dziadek pisał z niewoli do mojej babci: „Cokolwiek by się nie działo, pozostań Polką. Córkę naszą wychowaj po polsku”. Po wojnie babcia poszukiwała miejsca, gdzie został pochowany – mówiła. Drozdowski podkreślił, że może on spoczywać na Cmentarzu Bohaterów Bydgoszczy. Pewność dałyby szczegółowe badania terenu Doliny, gdyż jak widać kryje on w sobie jeszcze wiele tajemnic.
Czy można wierzyć w to, że śledztwo Instytutu Pamięci Narodowej przyniesie przełom w kwestii Doliny Śmierci? Drozdowski nie ukrywa, że prokurator zajmująca się tym tematem zna sprawę dopiero od kilku miesięcy, a sama instytucja nie chce mu pozwolić na wgląd do dokumentów postępowania. Ponadto IPN wciąż upiera się przy tym, że ekshumowano 306, a nie 309 ofiar. – W Bydgoszczy nie ma większego miejsca kaźni. Dolina Śmierci jest pewnym symbolem. Zasługiwał on na śledztwo i badania dużo szybciej – przekonuje Drozdowski.
Wspomniana na początku książka będzie nosić nazwę „Tajemnica Doliny Śmierci. Droga do prawdy”. Poza nią Drozdowski chce także pokazać publicznie niepublikowany dotąd film nagrany podczas ekshumacji. Koszt jego pokazania wynosi trzy tysiące złotych. W tej chwili trwa zbiórka crowdfundingowa mająca na celu zebranie niezbędnej kwoty.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj